Czy warto chodzić do kościoła?
Mamy dosyć specyficzny czas, w którym pytanie o sens tak zwanego chodzenia do kościoła jest coraz bardziej uzasadnienie. Osobiście bardziej wolę określenie uczestnictwa we mszy świętej lub chodzenia na mszę niż chodzenia do kościoła, gdyż to bardziej ozwierciedla istotę tejże praktyki. Niemniej chyba każdy wie o co chodzi. Tak sobie myślę, że jeśli spojrzeć na zewnętrzną stronę i na ogólny obraz współczesnego Kościoła kreowany w mediach, to sens owych praktyk będzie znikomy. Istota wiary jednakże nie może sprowadzać się tylko i wyłącznie do wypełniania obowiązku chrześcijańskiego. Życie osoby wierzącej w Boga nie może być niczym choroba dwubiegunowa. Jeśli bowiem w codzienności brakuje mi uczciuwości, jeśli skupiam się w głównej mierze na sobie, jeśli źle mówię i myślę o innych osobach (nawet jeśli moje myślenie jest logicznie uzasadnione, jeśli mam tak zwaną rację), jeśli jestem zawzięty w swoich negatywnych odczuciach, nie ma miejsca w moim życiu na zwykłe, codzienne przebaczanie, to tak naprawdę coś nie gra. Jeśli przynosisz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, iż masz coś przeciw swojemy bliźniemu, to idź i najpierw pojednaj się z bratem, a potem przyjdź i złóż swój dar. To nie jest łatwe, ale to jest prawdziwe. Jeśli istnieje pewien dysonans pomiędzy wiarą i codziennością, jeśli te dwa elementy mojego życia nie są jednością, to moja wiara jest pozbawiona podstaw, a jej budowanie można porównać do budowania na piasku. Czy zatem warto chodzić do kościoła? Moim zdaniem warto uczestniczyć we mszy świętej, w nabożeństwach, warto wstępować do kościoła by adorować Jezusa, ale przede wszystkim warto to czynić z uwagi na Niego samego. W całym tym byciu Chrześcijaninem, Katolikiem, osobą wierzącą w Boga wszelkie aspekty zewnętrzne powinny schodzić na drugi plan. Wszelka praktyka religijna powinna mieć miejsce mimo wszystko, mimo niewłaściwych zachowań innych osób wierzących, w tym również i kapłanów. Nie mówię, że należy na te ostatnie zachowania przymykać oczy, mówić że nic takiego się nie stało, zaklinać rzeczywistość i nie zauważać złego, ale mówię, że moja wiara powinna być wiarą w Boga, powinna być niezależna od grzechów innych osób, od niewłaściwych zachowań innych osób. To aspekt, dzięki któremu będę miał w sobie Pokój, dzięki któremu doświadczam tejże łaski. I jeszcze jedna kwestia. Słyszy się, że ktoś jest wierzący, ale niepraktykujący. No cóż, porównam to do małżeństwa, które zaraz po ślubie się rozjechało i mieszka w osobnych krajach nie kontaktując się ze sobą. Nazywają się małżeństwem, bo formalnie nim są, ale z istoty małżeństwa nie ma tutaj nic. Jeśli ktoś odrzuca sakramenty, to trudno wierzyć w to, że tak naprawdę wierzy w Boga.
Dodaj komentarz