Po co mi spowiedź?
Mam wrażenie, że spowiedź niektórym osobom przeszkadza. Bądźmy jednak wobec siebie nawzajem, a przede wszystkim wobec siebie samych szczerzy. Nikt nikogo do spowiedzi nie zmusza i nikt zmuszać nie powinien. Nie będę głosem wszystkich, ale mogę powiedzieć czym spowiedź jest osobiście dla mnie. Gdy mówię o spowiedzi, gdy o niej myślę, gdy się do niej przygotowuję, gdy do niej idę, to przede wszystkim staram się uświadomić sobie, że tak naprawdę spotykam się z samym Bogiem. Owszem, w konfesjonale fizycznie obecny jest ksiądz, obecna jest osoba. Być może nie jest nawet sympatyczny, ale osobiście jako człowieka nie muszę go lubić. Spowiedź to dla mnie czas i sakrament, w którym dokonuje się oczyszczenie duszy, od tego momentu zaczynam od nowa. Osobiście uważam, że żaden spowiadający kapłan nie powinien w trakcie spowiedzi unosić się swoimi emocjami, bo to ma miejsce, a z tego faktu nic dobrego nie wypływa. Tak jak miłosierny Ojciec tylko rzucił się powracającemu synowi na szyję i nie słuchał jego przygotowanej mowy, tak i Bóg po prostu przebacza. Jednakże jeśli myślę o spowiedzi, to nie jest to dla mnie tylko ten jeden moment. Spowiedź to proces. Może to czasem brzmieć sztucznie - pięć warunków dobrej spowiedzi. Przejrzeć rachunek sumienia, odmówić regułę żalu, postanowienia poprawy... ale to nie tak. Na rachunek sumienia muszę mieć czas i ciszę, aby móc głęboko spojrzeć na swoje życie jako na całokształt, a więc nie chodzi tylko o wyszczególnienie grzechów, ale spojrzenie na siebie jaki jestem. Żal za grzechy i postanowienie poprawy to nie regułka ani też nie jakieś odczucie. Tak naprawdę przecież są pewne grzechy związane z jakimiś przyjemnymi doznaniami, doświadczeniami. Trudno tutaj mówić wtedy o negatywnych uczuciach. Żal za grzechy i postanowienie poprawy to moja wewnętrzna i przemyślana decyzja. Tylko wówczas to będzie szczere i prawdziwe. A spowiedź? Tam idę nie po to, żeby się w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać i tłumaczyć, tam idę po przebaczenie uznając, że nie jestem doskonały. Jeśli chcesz się tłumaczyć, jeśli chcesz umniejszać swoje grzechy, to nie jest właściwa droga do wolności sumienia. Dopóki jestem tu na ziemi, będę grzesznikiem, ale jest ten sakrament, który w jakiś zadziwiający sposób daje siłę, by zrobić krok do przodu, by być bliżej Boga.
Dodaj komentarz